Cześć I – Młodość
Jak każda historia musi się gdzieś zacząć, a jak wszyscy doskonale wiemy najlepiej zacząć od początku.
Mam na imię Piotrek, pochodzę z małej miejscowości na południowym wschodzie polski. Miejscowość ta jest dobrze usytuowana, gdyż jest blisko drogi wojewódzkiej, 30 km na południe od stolicy województwa oraz 30 km na północ od większego miasta przemysłowego. Kto miał więcej oleju
w głowie to wyjeżdżał za granice za lepszym życiem, kto miał trochę mniej wyjeżdżał do miasta szukając lepszych perspektyw, lecz Ci którzy byli również sprytni świetnie sobie dawali radę na miejscu.
Jak dla przykładu moi rodzice, dzięki którym mogę to napisać.
Wychowałem się w dużej rodzinie, bo mam aż pięcioro rodzeństwa. Podziwiam moich rodziców, że dali rade w tamtych czasach wychować tak dużo dzieci w taki sposób, że nigdy mi niczego nie brakowało. Nie były to luksusy, ale nigdy nie mógłbym powiedzieć, że czułem się gorszy od innych.
To właśnie rodzice wpoili mi szacunek do innych oraz że aby coś mieć trzeba na to zapracować.
Czy to rzeczy materiale idąc do pracy, czy poważanie w towarzystwie służąc ludziom dobrym uczynkiem.
Model rodziny znany jak wszędzie, Tato zajmował się ochroną finansową rodziny, a Mama zajmowała się domem. Jak ich rodzice. Tak więc z każdym problemem chodziłem do Mamy, gdyż Tato nigdy nie miał czasu. A mama jak to mama zawszę była w kuchni, bo ktoś musiał przygotować śniadanie, obiad
i kolację dla ciężko pracującego męża oraz gromadki dzieci. Można śmiało powiedzieć, że Mama większość życia spędziła w kuchni.
Pierwszym miejscem, które pamiętam, gdzie żyliśmy było pięćdziesięcio-metrowe mieszkanie. Które składało się z kuchni oraz dwóch pokoi. Wieczorem jak każdy rozłożył swoje łóżko do spania nie można było przejść. Nawet w kuchni było jedno łóżko, na którym spał Tato i ja jak byłem mały. Już od najmłodszych lat Kuchnia była dla mnie ważnym miejscem, gdyż tam jadłem, spałem oraz odrabiałem lekcje.
Część II – Dojrzałość
Po kilkunastu latach ciężkiej pracy Tato w końcu skończył budowę domu. Przeskok z małego mieszkania, gdzie żyło siedem ludzi do wielkopowierzchniowego domu, gdzie każdy miał swój pokój to był istny szok. Akurat w tamtym czasie kończyłem miejscowe gimnazjum i wybierałem się do liceum do miasta wojewódzkiego, gdyż Mama uważała, że dojazdy do większego miasta nauczą nas trochę samodzielności. Tak więc zaczęła się moja miejska przygoda, do tego dodajmy jeszcze bunt nastolatka
i zamartwienie dla rodziców mamy gotowe! Tysiące godzin przegadanych z mamą w kuchni, abym przypadkiem nie skończył źle, nie popadł w złe towarzystwo, pamiętał, że o wszystkim możemy porozmawiać. Wtedy jeszcze nie rozumiałem jakie to było ciężkie dla moich rodziców, gdy nie wracałem po lekcjach o ile w ogóle na nich byłem. Ale było to spowodowane poznaniem pewnej panny. Najpiękniejszej w całym kosmosie. Wtedy narodziła się myśl, może narodziła to za dużo powiedziane, ale zakiełkowała i co ważniejsze rośnie do dziś myśl jak zaimponować tej dziewczynie, aby zwróciła moją uwagę. Przełomowym punktem były moje siedemnaste urodziny, na które postanowiłem urządzić grilla i zaprosić wszystkich znajomych, a w pośród zaproszonych oczywiście była Ona. Jak to mówi stare dobre porzekadło „przez żołądek do serca” postanowiłem przygotować całe menu samemu. Począwszy
od dodatków, przekąsek, sosów do dań głównych i był to strzał w dziesiątkę. Przyrządzone przeze mnie potrawy smakowały wszystkim, ale mnie interesowała opinia tylko jednej osoby z tego grona.
Tak, uprzedzam wszelkie pytania i rozwiewam wszystkie wątpliwości. Ona była zachwycona, dzięki czemu mogłem pochwalić się jak to wszystko robiłem i pokazać mój kunszt kulinarny.
Tak po kilku miesiącach znajomości w końcu udało mi się Ją zaprosić do siebie na kolację, którą przyrządziłem oczywiście sam. Godziny, dni a nawet tygodnie przesiedziane w kuchni, obserwując Mamę nauczyły mnie na tyle sztuki kulinarnej abym mógł zaimponować kobiecie, z którą chciałem spędzić resztę życia. Podsumowując ten rozdział można śmiało wysnuć tezę, że dzięki kuchni – pomieszczeniu jak i rodzajowi sztuki – poznałem osobę, która dzieli ze mną trudy życia. Tym więcej mogę powiedzieć, że kuchnia nie tylko jest sercem domu, ale i wypełniła moje serce.
Cześć III – Dorosłość
W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, że chce się wyprowadzić z domu rodzinnego
i spróbować jak to jest żyć samemu. U mnie ten moment nastał w połowie studiów. Postanowiłem
na wakacjach wyjechać za granice zarobić trochę waluty, aby później było mi łatwiej przekonać rodziców, że dam sobie radę. Rodzice jak to rodzice, najpierw się martwili i podchodzili do tego sceptycznie. Ale można powiedzieć, że zdałem ten test. Na początku tym, że znalazłem legalną pracę za granicą, a po powrocie, że zamieszkałem z kobietą mojego życia i udawało się nam związać koniec
z końcem nie prosząc rodziców o zbyt dużą pomoc finansową. Pierwsze mieszkanie, w którym mieszkaliśmy jeszcze z innymi osobami, bo stać nas było tylko na wynajem pokoju było oczywiście na czwartym piętrze w starym bloku bez windy. Przeprowadzka to była istna katorga. Ale mieliśmy osobno kuchnie, która była królową imprez, w kuchni się najlepiej siedziało, najlepiej rozmawiało, najlepiej uciekało od towarzystwa. Piękny czas studiów, wolnego czasu i beztroski musiał się kiedyś skończyć. Mieszkanie ze znajomymi już nie było takie fajne i komfortowe. Imprezy się skończyły, każdy mijał się
w korytarzu pędząc do swoich spraw, jakimi w większości przypadków była pierwsza praca. Tak więc postanowiliśmy w końcu wynająć mieszkanie tylko dla siebie i zacząć nowy rozdział naszego życia. Czas naglę zaczął płynąć jakby szybciej. Praca, obowiązki, aż w końcu planowanie przyszłości, które zakończyło się dla nas ślubem. Kolejna granica dorosłości przekroczona. Teraz zostaję nam tylko
do osiągnięcia pełni szczęścia własne cztery kąty oraz założenie rodziny. Moim priorytetem było
– co wyniosłem z domu – jako głowa rodziny zapewnić spokój finansowy i zbudowanie domu. Praca w Polsce niebyła tak opłacalna więc postanowiłem wyjechać za granicę z myślą, że pracując wystarczająco ciężko uda mi się zarobić na kupno domu lub mieszkania. Przyzwyczajeni do mieszkania w dużym mieście, gdzie wszystko mamy na wyciągniecie ręki było bardzo wygodne, ale i kosztowne. Analizując wszystkie wydatki i biorąc pod uwagę nasze profesję postanowiliśmy wrócić na stare śmieci
do miejscowości rodzinnej. Posiadając niewielkie oszczędności po wyjeździe oraz z pomocą naszych rodziców udało się kupić dom w malowniczej, spokojnej okolicy. Dom był świeżo wybudowany, ale nie wykończony, bo poprzedni właściciele nie odnaleźli się w polskich realiach i postanowili wrócić za zachodnią granicę, gdzie mieli już przetarte szlaki zawodowe oraz swoje małe życie prywatne.
Co na nasze szczęście zakończyło się umową kupna-sprzedaży wyżej wymienionego domu.
Biedni, ale szczęści zaczęliśmy wykończenie budowy.
Cześć IV - Teraźniejszość, przyszłość?
Żona, dom, praca i pędzący dookoła świat. Patrząc na to wszystko z góry można powiedzieć, że życie niczym w jakiś filmie, gdzie głównemu bohaterowi wszystko się udaje poprzez ciężką prace oraz pomoc rodziny i znajomych, a przede wszystkim odrobiny szczęścia jakie go spotyka w podejmowaniu trudnych decyzji. Nikt nie jest prorokiem ani nikt nie posiada kuli jasnowidzenia, w której zobaczył by siebie
w przyszłości. Może i jest to kusząca propozycja, ale jakże niebezpieczna niosąca za sobą wiele pytań bez odpowiedzi. Zakładając, że była by taka możliwość, aby zobaczyć siebie w przyszłości i widząc tylko krótki fragment swojego życia bylibyśmy w stanie postąpić i podjąć takie decyzje, które doprowadziłby nas do wizji, którą widzieliśmy, czy właśnie przez to, że widzieliśmy ten moment już nie uda się do tego dojść. Te filozoficzne dywagację pozostawmy na długie jesienne wieczory. Nas interesuje tu i teraz!
A teraz musimy wykończyć dom, zanim on wykończy nas. Planowanie, projektowanie, kilometry drogi, które udało się przejść w sklepach budowlanych między działami z kuchnią, łazienką, meblami
do salonu, farbami do pokoju dziennego oraz sypialni. Nieprzespane noce, zmiany koncepcji.
Ten kto zajmował się budowanie domu i wykończeniem, ten się w cyrku nie śmieje.
Wiele moich znajomych mówiło, pół żartem, pół serio, że ta budowa domu zakończy się rozwodem.
Na szczęście ja ten etap mam za sobą. Jestem dumnym posiadaczem domu, w którym staram się tworzyć nowe historie. Historię, która dla mnie rozpoczęła się w kuchni i mam głęboką nadzieję, że dzięki kuchni, która jest przemyślna i zaprojektowana przez wybitnych architektów będzie inspiracją dla następnego pokolenia i może tak jak mi pokaże drogę życiową, która nie była usłana różami, ale była stabilna i wydaję się być długa, bo przecież czeka mnie jeszcze milion wyzwań. Na sam koniec dodam tylko, że kuchnia jest bijącym sercem domu, bo w kuchni dzieje się największa magia.
Od kuchni zaczynamy dzień, jedząc śniadanie, pijąc kawę. W kuchni spędzamy popołudnie gotując obiad, przyjmując znajomych na długie rozmowy przy herbacie. W Kuchni kończymy dzień sprzątając
i wkładając brudne naczynia do zmywarki, aby przez noc się umyły w trybie Eko.
Kuchnia to życie – moje życie